Duńscy artyści z dala od polityki
Obserwując kampanie wyborcze w Stanach Zjednoczonych, czy nawet w Polsce, często widzimy, jak popularni artyści namawiają wyborców do głosowania na poszczególne partie lub ich konkretnych kandydatów. W Danii angażowanie się znanych postaci ze świata sztuki w politykę jest zjawiskiem niezwykle rzadkim.
Polityczna wstrzemięźliwość duńskich artystów wynika częściowo z podobieństwa programów większości tamtejszych partii, ale również z czystego wyrachowania.
Kilka partii – jeden program
W ostatnich latach programy większości duńskich ugrupowań politycznych stały się bardzo podobne. Wyraziste pozostają już tylko skrajne poglądy przedstawicieli partii, które raczej nie mają większych szans na wyborcze zwycięstwo, jak nacjonalistyczna Duńska Partia Ludowa, czy lewicowa Lista Jedności.
- Mamy w Danii tyle partii, że jeśli jakaś znana osoba chciałaby poprzeć jedną z nich, nie zostałoby to odebrane jako działanie na rzecz jakiejś konkretnej sprawy, jak to ma miejsce np. w USA. Jeśli chcemy się za czymś wstawić, to ważne jest, aby ta kwestia była bardzo wyraźna. Obecnie o takie sprawy trudno jest w duńskiej polityce – twierdzi specjalistka ds. polityki amerykańskiej Mette Nøhr Claushøj w wywiadzie dla portalu DR Kultur.
Ryzyko utraty fanów
Z kolei gitarzysta, kompozytor i malarz Peter Viskinde zauważa, że większość jego kolegów po fachu nie angażuje się w politykę, bo zwyczajnie nie chce się narażać na utratę fanów, z których znaczna część może mieć odmienne poglądy polityczne. Mieszanie się do polityki może mieć dla artystów poważne konsekwencje finansowe.
- Zauważam, że moi koledzy nie mówią dużo o polityce. Wszyscy boją się, że takimi wypowiedziami mogą zniechęcić do siebie publiczność. Jeśli mają poglądy lewicowe, mogliby stracić prawie połowę fanów o poglądach liberalnych i na odwrót. Bardziej opłaca się mieć wielu fanów, niż tylko połowę z nich – podkreśla Peter Viskinde.
- Zaloguj się, by odpowiadać