Winnice w Danii zarabiają na turystach

W Danii też powstaje wino, i to całkiem niezłe. Niestety, tamtejszy klimat stanowi dla producentów tego popularnego trunku o wiele większe wyzwanie, niż dla ich kolegów po fachu z Francji, czy Hiszpanii. Rzadko kiedy duńskim winiarzom udaje się wyprodukować tyle wina, aby z dochodów z jego sprzedaży mogli utrzymać swoje plantacje. Dlatego wielu z nich dodatkowo zajmuje się agroturystyką.

Duńska Toskania

Największą winnicą w Danii jest Dyrehøj Vingaard na zachodnim krańcu Zelandii, zwanym Røsnæs. Jej właściciel, Tom Christensen, początkowo zajmował się hodowlą trzody chlewnej. Gospodarstwo Dyrehøjgård kupił w 2007 roku i przypadkiem odkrył, że znajduje się tam najlepsza w kraju ziemia do uprawy winorośli.

Ogromna winnica Toma Christensena przez wielu nazywana jest Duńską Toskanią. W tym roku winiarz z Røsnæs był bliski osiągnięcia pierwszego w swojej przygodzie z winem zysku. Niestety, tak jak w poprzednich latach, jego plany pokrzyżowała kapryśna pogoda.

Na szczęście produkcja wina to nie jedyna działalność, jaką zajmuje się Tom Christensen. Na terenie jego plantacji przez cały rok odbywają się różnego rodzaju imprezy turystyczne, których stałym elementem jest degustacja miejscowych trunków. W Dyrehøj Vingaard organizowane są pobyty integracyjne dla firm, konferencje, prezentacje produktów związanych z przemysłem winiarskim, a także wieczory kawalerskie i panieńskie. Kto raz spróbował gościny w największej, duńskiej winnicy, chętnie tutaj wraca.

Zapaleni winiarze

Duński Związek Winiarzy zrzesza 1600 osób. Każdy z członków związku zmaga się z tymi samymi problemami pogodowymi, co Tom Christensen.

- Pogoda w Danii nie sprzyja producentom wina. Z samej produkcji nie ma zysku. Jeśli ktoś chce być winiarzem, to musi łączyć produkcję z turystyką – twierdzi przewodniczący Duńskiego Związku Winiarzy Jean Becker.

Taka konfiguracja jest skutecznym rozwiązaniem. Turyści chętnie odwiedzają duńskie winnice, a producenci wina w Danii cierpliwie czekają na ocieplenie klimatu.